Hejcia pandy!!!
Opowiem wam mój dzień.
No więc wstałam o 6:30.
To bardzo wcześnie, ale nie mogłam spać.
Zjadłam tosty, wypiłam kakao i umyłam zęby.
Ubrałam się.
Spakowałam się do szkoły - w bibliotece.
Jest ona dla pand bez ZK (złotej karty).
- Ale niedługo podwodna szkoła będzie otwarta dla wszystkich - pomyślałam i spakowałam książkę do przyrody.
Miałam mało lekcji- a zaraz powiem czemu.
Właściwie tylko 3- hurra!
Normalnie miałabym 5.
Jednak i tak miałam sprawdzian z historii.
Pani od przyrody powiedziała:
- To ostatnie dni, tygodnie, kina.
Idziemy na film o Kruciu!
Super!
Stanęłam w parze z moją koleżanką Oswaldiną i poszliśmy.
Siadłam na brzegu doniczki z drzewkiem.
1, 2, 3, 4, 5 - Start!
Oglądałam film z zapartym tchem.
Każdy był aktorem!
Potem poszłam do chatki.
Zjadłam mrożoną pizze i poszłam na miasto.
Spotkałam Sarę, sprzedawczynię w sklepie z pamiątkami.
Okazało się, że ma przerwę i idzie do lodziarni.
Zaproponowałam, że pójdziemy razem.
No, więc poszłyśmy.
Podeszła do nas kelnerka.
Zamówiłam lody truskawkowe, orzechowe i cynamonowe, i waniliowego shake.
Mówiliśmy o różnych rzeczach: o Stelli Sary, o moim Tygrysku, o tym co się nosi.
- Wiesz, są nowe ubranka. - powiedziała Sara.
- Nie mam ZK, ale chętnie je zobaczę - powiedziałam - Muszą być super.
Dopiłam shake, a Sara Coca Cole i poszłyśmy.
Sara zamówiła lody waniliowe, czekoladowe i Gumę balonową.
Poszłyśmy.
W mieście było mnóstwo pand.
Jedne piły sok, inne krzyczały, jeszcze inne grały w Boom.
Poszłyśmy do sklepu.
Sara podała mi katalog.
Otworzyłam go.
Zachichotałam.
Dla chłopca były wąsy, dla dziewczynki czerwona szminka.
Ale w ogóle były śmieszne.
Poszłam na basen.
Spotkałam moją koleżankę ze szkoły - podwodnej.
Zagraliśmy w ping- ponga.
Potem w kiosku zjadłyśmy lizaki.
Okazało się, że już 14:48.
Poszłam na obiad do restauracji.
Kupiłam zapiekankę i Panda Tea.
Potem poszłam do chatki.
Sprawdziłam dziennik Maxa i Elli.
Nic nowego.
A no tak - profesor!
Pobiegłam do jaskini ale nikogo tam nie było.
Poszłam do chatki i się przespałam.
Ooo... Była już 19:11
Pobiegłam do jaskini a tam profesor czeka.
Prosi mnie o rękawiczki ze szpitala.
No to biegnę do szpitala.
Doktor zamknął szufladę na szyfr i go zapomniał.
Wpisuje szyfr:
432.
Usłyszałam go od jakiejś pandy.
Biegnę do jaskini.
Podłączam komputer.
Działa... Ale fajnie...
No i poszłam do chatki i spisałam tu dzień.
Pa!
Dziudek; ]
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Twój komentarz zostanie opublikowany po zaakceptowaniu go przez administratora bloga! :))